Jak to możliwe, aby pojechać na koniec świata nie płacąc ani grosza za transport i zakwaterowanie? A jednak! Paul Smith wpadł na genialny pomysł dostania się wyspę Campbella nie płacąc za podstawowe środki i jednocześnie zbierając pieniądze na cel dobroczynny. A wszystko to za pośrednictwem portalu społecznościowego Twitter!
Brytyjczyk, świeżo upieczony mąż i ojciec bliźniaków, podczas zakupów wpada na genialny pomysł dostania się na koniec świata wyłącznie przy pomocy użytkowników Twittera. Wymyślił pięć zasad, których musi przestrzegać i podejmuje się przeżycia 30-dniowej przygody. Nazywa siebie Twitchhikerem i zobowiązuję się do:
- Przyjmowania ofert transportu i zakwaterowania tylko za pośrednictwem Twittera.
- Wydawania pieniędzy tylko na jedzenie, picie i to, co zmieści w swojej walizce.
- Nie robienia planów na dłużej niż trzy dni.
- Jeśli pojawi się więcej ofert niż jedna, to może wybrać tą, którą chce. Jeśli pojawi się tylko jedna ofert, musi z niej skorzystać w ciągu 48 godzin.
- Jeśli w ciągu 24 godzin nie znajdzie sposobu, aby kontynuować podróż, wyzwanie zakończy się i wróci do domu.
Podróż rozpoczyna się w Newcastle w Wielkiej Brytanii i wiedzie przez Amsterdam, Paryż, Nowy Jork, Austin, Los Angeles, Auckland aż do Steward Island. Pomimo, że celem bohatera książki była Campbella Island, to nie udaje mu się tam dotrzeć, ze względu na pewne ograniczenia.
Przede wszystkim dlatego, że jest to bezludna wyspa, na której znajduje się rezerwat przyrody chroniący rzadkie gatunki zwierząt. Campbella, należąca do Nowej Zelandii, została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO i wyłącznie Nowozelandzki Wydział do Spraw Ochrony Przyrody zezwala na wejście na wyspę.
O tych ograniczeniach autor dowiedział się dopiero będąc na terenie Nowej Zelandii, dlatego swoją wyprawę zakończył na wyspie Steward 28 dnia podróży. W tym czasie pokonał osiemnaście tysięcy osiemset czterdzieści osiem kilometrów i zebrał ponad pięć tysięcy funtów na „Dobry cel: woda”, dla organizacji, która buduje studnie w państwach Trzeciego Świata.
A wszystko to opisuje na swoim twitterowym koncie, blogu oraz… na 416 stronach książki, która ukazała się 5 czerwca 2013 r. nakładem wydawnictwa Pascal.
Paul Smith połączył wspomnienia z wyprawy z komentarzami z Twittera. W sposób ironiczny, czasami komiczny przedstawia to, kogo spotkał, co widział oraz z jakimi przeciwnościami losu musiał się zmierzyć.
Książka napisana jest „lekkim piórem” i nie można przy niej zasnąć :). Bowiem sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie, a sam autor zabawnie podchodzi do niektórych problemów, które, z punktu widzenia odbiorcy, mogą wydawać się wręcz dziwne.
Mimo wszystko, jeśli lubicie podróże, szalone pomysły oraz nieszablonowe sposoby na spędzanie swojego urlopu – polecam! Idealna lektura na wakacyjne dni :)