Po odwiedzeniu Mdiny, wsiadłam w autobus X3 jadący w kierunku lotniska, aby odwiedzić Ta’ Qali. Miejscowość leży tylko 2 kilometry od Mdiny, jednak wolałam nie ryzykować przejścia tej drogi na pieszo, ponieważ podobno łatwo można się zgubić :).
Po przejechaniu ok. 7 minut wysiadłam na przystanku Snajja. Prawdę mówiąc nie byłam pewna czy właśnie tu powinnam wysiąść, ponieważ przystanek znajdował się w pustym polu. To znaczy pole było po prawej stronie, a po lewej duży, pusty plac. Pomyślałam, że targ już się skończył (było po godzinie 13), jednak korzystając z okazji, że mój autobus właśnie odjechał, postanowiłam zwiedzić tę wioskę. Dodam, że poza grupką osób na przystanku, nie widziałam dookoła żywej duszy. Przeszłam przez plac i skierowałam się w stronę pierwszych zabudowań. Po chwili moim oczom ukazało się prawdziwe kupieckie miasteczko.
Myśląc „targ” byłam przekonana, że będzie to targ pod gołym niebem. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, zobaczyłam kilkanaście hangarów, w których można kupić wyroby maltańskich rzemieślników. Na zewnątrz wystawione były tylko przykładowe prace rękodzieła.
Można tu kupić wiele oryginalnych, typowych dla Malty pamiątek oraz przyjrzeć się pracy rzemieślników, którzy wykonują przedmioty ze szkła, mosiądzu, żelaza, biżuterię ze srebra lub chusty, serwety i odzież z różnych tkanin. Postanowiłam odwiedzić kilka hangarów, aby przyjrzeć się z bliska wyrabianym produktom.
Dla Maltańczyków główną atrakcją Ta Qali jest stadion narodowy, gdzie rozgrywane są międzynarodowe mecze piłkarskie. Może on pomieścić 17 000 osób podczas meczów oraz 35 000 osób w czasie koncertów. Oficjalne otwarcie stadionu odbyło się w 1980 roku.
Wróciłam na przystanek autobusowy. Poza mną była tam tylko para starszych Anglików. Zaczęłam zastanawiać się gdzie i w którą stronę powinnam jechać. Chciałam dostać się do Valletty, jednak żaden autobus stamtąd nie dojeżdżał do stolicy. Postanowiłam wsiąść w najbliższy i wrócić do Mdiny, gdzie przesiadłam się w numer 51 (można też wybrać autobus numer 52 lub 53) i dojechałam do stolicy. Była godzina 15, a ja miałam jeszcze do odwiedzenia ostatnie miejsce na Malcie – Marsaxlokk.