Podsumowanie podróżnicze 2019

podsumowanie podróżnicze 2019 - blog o podróżach, podrozniczo.pl

Dobiega końca rok 2019. To dobry moment na podsumowanie całego, podróżniczego roku. Jaki był i dlaczego zdecydowałam się go opisać?

Ostatnie podsumowanie podróżnicze napisałam w 2014 roku. Całe 5 lat temu. Nie jestem fanką tego typu wpisów, jednak rok 2019 był, pod względem podróżniczym, wyjątkowy. Zmieniło się wiele. W moim sposobie podróżowania, w podejściu do niektórych (bardzo istotnych) spraw, w tym gdzie, jak i czym podróżuję. Z jednej strony mam poczucie, że to zasługa świadomości i większej obserwacji świata, a z drugiej ludzi, których spotykam na swojej drodze. Ludzie są w życiu każdego z nas bardzo ważni. Niektórzy przychodzą i odchodzą, zostawiając po sobie coś ważnego, o innych chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć, ale są i tacy, którzy zostają na długo, może nawet na całe życie.

Jest takie powiedzenie „Jaki Nowy Rok, taki cały rok”. Nowy Rok 2019 spędziłam będąc w podróży. Poleciałam do Egiptu. Był to powrót po 10 latach. Wyjazd miał być odpoczynkiem od pracy, komputera, codziennych spraw. Niestety zakończył się uszkodzeniem torebki stawowej. Gdy myślę o tym z perspektywy czasu, wiem, że to była lekcja – większej uważności oraz poznania drugiej osoby w sytuacji, kiedy mam problem. Życie bardzo często poddaje nas próbom. Jeszcze wtedy o tym nie wiedziałam, ale później przekonałam się, że tych „prób” w 2019 roku będzie wiele…

Egipt uświadomił mi, jak bardzo roszczeniowi są turyści. Gdy podróżujesz z biurem podróży, zazwyczaj drugiego dnia po przylocie jest tzw. spotkanie z rezydentem, czyli przedstawicielem biura podróży, który przebywa na stałe w danym mieście lub na wyspie. Rezydent ma za zadanie opowiedzieć o hotelu, najważniejszych zasadach obowiązujących na miejscu, poinformowaniu o twoich przywilejach zgodnie z wykupioną ofertą, przedstawieniu i sprzedaniu wycieczek fakultatywnych oraz pomoc w rozwiązaniu problemów. Na miejscu pojawiło się małżeństwo, które spędzało dwutygodniowy pobyt w Sharm el-Sheik. Ich głównym problemem był fakt, że ręczniki w pokoju nie są wymieniane codziennie, a co drugi, a czasami nawet co trzeci dzień. Czy w domu zmieniasz ręczniki każdego dnia? Nie, więc dlaczego wymagasz tego na wakacjach. Jeśli czytasz ten wpis – pomyśl o tym. Ile hotele zużywają dziennie wody oraz środków chemicznych na każdorazowe pranie ręczników czy pościeli? Jeśli masz okazję dać do zrozumienia w hotelu, że nie potrzebujesz nowych ręczników po każdym dniu – zrób to! Dla ciebie to będzie mały krok, a dla hotelu (w perspektywie ilości) duża zmiana.

Rok 2019 był wyjątkowy pod względem podróżniczym. Każdego miesiąca udało mi się gdzieś wyjechać. Zdarzały się miesiące, w których podróżowałam dwu-, a nawet trzykrotnie. Wyjątkiem był lutym, który spędziłam w domu.

Zalążek pustyni w Egipcie
Zalążek pustyni w Egipcie

Styczeń

Zaczęło się od wyjazdu w góry. Prawda jest taka, że góry stały się moją fascynacją dopiero od sierpnia 2018, kiedy to, po wielu latach przerwy, pojechałam w Tatry. W tym miejscu mogłabym znowu powrócić do tematu osób, które pojawiają się w życiu, zostawiają odcisk i znikają. Na szczęście ten odcisk był pozytywny, ponieważ zakiełkował we mnie nową pasję i chęć do robienia czegoś więcej lub bardziej. Od tamtego momentu, trudno było mi wyobrazić sobie miesiąc bez wyjazdu w góry i całą zimę aż do stycznia 2019, raz w miesiącu spędzałam weekend w górach. W styczniu pojechałam w Rudawy Janowickie i weszłam na Wielką Kopę. Zima w górach ma niewątpliwie swój wyjątkowy urok i klimat, który pokochasz lub znienawidzisz. Dla mnie stał się miłością.

Zima w górach ma niesamowity klimat
Zima w górach ma niesamowity klimat

Marzec

Im bliżej wiosny, tym bardziej i chętniej lubię wyjeżdżać. Marzec był miesiącem trzech wyjazdów. Wszystko zaczęło się od weekendu w Karkonoszach, a dokładniej w czeskich Jańskich Łaźniach. Ten wyjazd w góry odbył się z udziałem około 50 osób – miłośników i pasjonatów górskich wycieczek. Po raz pierwszy pojechałam z nimi we wrześniu 2018 roku w Beskid Sądecki. Po kilku miesiącach przerwy, wróciłam w marcu 2019 i zostałam na dłużej. Typowo zimowa aura sprzyjała górskim wędrówkom, a organizator pomyślał także o fanach sportów zimowych. Każdy mógł wybrać czy decyduje się na narty, snowboard, biegówki czy chodzenie. Dwa dni aktywnego wypoczynku to moja ulubiona odskocznia od codziennych obowiązków. Pamiętasz, jak pisałam o ludziach, którzy pojawiają się w naszym życiu? Ktoś przyszedł, zostawił odcisk i zniknął. Ale ktoś inny pojawił się i został. I takie znajomości trwają do dzisiaj. Bardzo je doceniam, ponieważ nie ma nic piękniejszego niż wspólna pasja, która łączy ludzi.

Znajomości, które zostają na dłużej
Znajomości, które zostają na dłużej

Później był samotny weekend w Atenach. Wiele osób zadaje mi pytanie – jak to możliwe, że podróżujesz sama? Czy się nie boisz? Czy się nie nudzisz? Uwielbiam planować, organizować i eksplorować nowe miejsca. Czasami jadę bez konkretnego planu i dopiero na miejscu, odwiedzając informację turystyczną, decyduję się na to, co zobaczę. Tak było w przypadku Aten. Logistyka była dopięta na ostatni guzik, ale plan zwiedzania był jedną wielką zagadką. Na mojej liście było tylko kilka miejsc, które koniecznie chciałam zobaczyć. Reszta była spontaniczną decyzją. Tym sposobem udało mi się odwiedzić Pireus – miasto portowe, oddalone zaledwie kilka kilometrów od Aten, do którego dojeżdża metro. Malowniczo położone z pięknym portem oraz plażą. Zdecydowanie polecam!

Pireus - miasto portowe niedaleko Aten, Grecja
Pireus – miasto portowe niedaleko Aten, Grecja

W marcu zrealizowałam także zaplanowany od jesieni 2018 roku wyjazd na końcówkę karnawału do Wenecji. Tym razem w babskim gronie. Dla mnie był to powrót do Włoch po ponad trzech latach nieobecności. Poza Wenecją, był czas na odwiedzenie Werony, Padwy oraz wizytę w Treviso. Werona oraz położone niedaleko jezioro Garda to miejsca, do których koniecznie muszę wrócić!

Werona - nie zawsze słoneczna, dlatego na pewno tam wrócę
Werona – nie zawsze słoneczna, dlatego na pewno tam wrócę

Kwiecień

Mogłabym powiedzieć, że rok 2019 był rokiem Włoch! W kwietniu poleciałam z tatą do Rzymu. W stolicy półwyspu Apenińskiego byłam po raz pierwszy w lutym 2011 roku, ale jak żadne, inne miasto, tak Rzym zapadł mi w pamięci bardzo mocno. Po 8 latach byłam zaskoczona, jak wiele pamiętam! Uwielbiam to miasto, ale ilość turystów odwiedzających kolebkę rzymskiej cywilizacji jest przytłaczająca. Wiem, że długo tam nie wrócę.

Rzym - miasto, które uwielbiam i jednocześnie nienawidzę
Rzym – miasto, które uwielbiam i jednocześnie nienawidzę

Kwiecień to miesiąc moich urodzin. Każdego roku z tej okazji gdzieś wyjeżdżam. Bardzo długo będę wspominać ubiegłoroczny prezent, ponieważ w 2018 roku poleciałam na miesiąc do Hiszpanii. Przez pierwsze dwa tygodnie uczyłam się hiszpańskiego w Maladze, a kolejne dwa tygodnie zwiedzałam Andaluzję. W tym roku było skromniej, jednak kwiecień był miesiącem, w którym definitywnie żegnałam zimę i witałam wiosnę. Weekend w Beskidzie Niskim był niesamowitym przeżyciem. Pierwszego dnia, w sobotę, po całonocnej podróży, przywitał mnie śnieg. Natomiast drugiego dnia pogoda zdecydowanie wskazywała na wiosnę. To było jedno z najlepszych i jednocześnie najszybszych pożegnań zimy oraz powitań wiosny w moim życiu.

Beskid Niski - pożegnanie zimy
Beskid Niski – pożegnanie zimy…
I powitanie wiosny następnego dnia
…. i powitanie wiosny

Maj

Nowy miesiąc przyniósł nowe plany podróżnicze. Wyjazd do Szwajcarskiej i Czeskiej Saksonii rozpoczął się jeszcze w kwietniu, ale był przede wszystkim wyjazdem majówkowym. Niemcy niewątpliwie bardzo rzadko były celem moich podróży. Jednak od jakiegoś czasu chodziło za mną odwiedzenie Drezna. I był to pierwszy postój w czasie tego wyjazdu. Poza Dreznem zobaczyłam twierdzę Stolpen, pałac Moritzburg, zamek w Miśni, twierdzę Konigstein, most Bastei oraz kilka miejsc w Czeskiej Saksonii. Wyjazd wciąż czeka na swoją kolej do opisania, ale na pewno niebawem pojawi się na blogu.

Pałac Moritzburg, Niemcy
Pałac Moritzburg, Niemcy

W maju pojechałam także na kolejny weekend w góry. Tym razem Góry Bialskie, o których nie miałam pojęcia, a które zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. Pustki na szlakach, o które czasami tak trudno w polskich górach oraz pozytywne zmęczenie – było zdecydowanym plusem tego wyjazdu.

A to cała grupa, z którą odwiedziłam Góry Bialskie
A to cała grupa, z którą odwiedziłam Góry Bialskie

Czerwiec

Początek czerwca to kolejny wyjazd od Włoch. Tym razem Sycylia, na którą wróciłam po 8 latach. Wówczas zwiedzałam północą część wyspy, a w czerwcu 2019 poleciałam do wschodniej – zatrzymując się w Katanii. W planach było wejście na Etnę, zobaczenie samej Katanii oraz odwiedzenie Taorminy, która urzekła mnie bezgranicznie. O samej Katanii powstał wpis z praktycznymi informacjami. Tym razem nie poleciałam sama, a podróżowanie z kimś wymaga kompromisu z dwóch stron. Jeśli coś ci nie „leży” to trudno o tym mówić lub pisać, a jeszcze trudniej wracać wspomnieniami. Pisząc to podsumowanie zaczynam rozumieć, dlaczego niektóre wyjazdy wciąż czekają na opisanie…

Isola Bella, Taormina
Isola Bella, Taormina

Długi weekend w czerwcu to zapoczątkowanie czegoś nowego. Zawsze marzyłam o wyprawie rowerowej, ale nie przypuszczałam, że w tym roku uda mi się zrealizować aż dwa takie wyjazdy. Pierwszy odbył się w czerwcu, kiedy to wyjechałam z rowerem na Bornholm. Duńska wyspa okazała się strzałem w dziesiątkę, sielankowym miejscem, w którym rowerzyści są traktowani z ogromnym szacunkiem i stawiani na pierwszym miejscu w ruchu kołowym. Moim zdaniem to idealne miejsce na pierwszą wyprawę rowerową. Płaskie i świetnie przygotowane trasy rowerowe, z pewnością zachwycą niejednego rowerzystę.

Rowerem po Bornholmie, czyli pierwsza wyprawa rowerowa
Rowerem po Bornholmie, czyli pierwsza wyprawa rowerowa

Lipiec

Tydzień po powrocie z Bornholmu niestety miałam wypadek rowerowy. Wracając z Muzeum Arkadego Fiedlera, które mieści się w Puszczykowie, w Plewiskach (obok Poznania) przeleciałam przez kierownicę. Szyta broda i pęknięta IV kość podstawy śródręcza unieruchomiły mnie na kilka tygodni. Dlatego w lipcu musiałam odpuścić dłuższy wyjazd oraz zaplanowany start w triathlonie.

Jednak w połowie lipca otrzymałam zaproszenie od informacji turystycznej w Cottbus, na odwiedzenie miasta. Chociebuż (niem. Cottbus) okazał się doskonałym pomysłem na kilkudniowy wypad. Wspominałam wcześniej, że do tej pory nie odwiedzałam Niemiec zbyt często, ale oba tegoroczne wyjazd miło wspominam, dlatego myślę, że na tym nie zakończę swojej przygody ze zwiedzaniem zachodnich sąsiadów.

Pałac Branitz - widok od ogrodu, Chociebuż
Pałac Branitz – jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc Chociebuża

Lipiec to miesiąc podwójnych imienin – zarówno mojej mamy, jak i moich. Każda okazja do wyjazdu jest dobra, a pretekstem do weekendowego pobytu nad morzem były nie tylko imieniny, ale także trzygodniowy pobyt mamy w sanatorium w Ustce. Bardzo krótki, dwudniowy wypad, podczas którego nie tylko odpoczęłam, ale to właśnie tutaj i właśnie wtedy wpadłam na pomysł kolejnego wyjazdu…

Ustka
Ustka

Sierpień

Wyleczona po wypadku, zapragnęłam kolejnej wyprawy… rowerowej. Wspominając pobyt na Bornholmie, tym razem zdecydowałam się na sprawdzenie Międzynarodowego Szlaku R-10, który biegnie m.in. wzdłuż polskiego wybrzeża. I tak powstał pomysł na przejechanie na rowerze trasy ze Świnoujścia na Hel. Według mapy 411 km, ale ostatecznie wyszło 570 km w 7 dni. Rower, dwie sakwy, śpiwór, namiot, karimata i w drogę! Momentami było ciężko. Od drugiego dnia ból kolana i nadgarstka towarzyszył mi do końca trasy. Były chwile zwątpienia, ale nie poddałam się. Szlak zdecydowanie nie ma porównania z tymi, które są na duńskiej wyspie. Myślę, że jeszcze kilka lat potrzeba, aby trasa została wybudowana do końca. Przy okazji tego wyjazdu postanowiłam odwiedzić wszystkie 13 latarni morskich, które zlokalizowane są nad polskim morzem. Tu znajdziesz wpis: Szlakiem latarni morskich.

Ten wyjazd uświadomił mi bardzo dużo. Przede wszystkim, że można podróżować inaczej. Sprawdzić się w trudnych momentach, chwilach słabości i zawahania. Nie byłam przygotowana na taki wyjazd, ale zaryzykowałam. Dowiedziałam się więcej o sobie. Zostałam poddana kolejnym próbom. Czasami tak mało trzeba, aby zrobić coś dla siebie. Ale czasami trzeba wyjechać, aby coś zrozumieć. Wtedy zrozumiałam wiele i to, co powinno zakończyć się już dawno, wciąż trwało. Ale jestem wdzięczna, bo ktoś pojawił się, pokazał mi coś nowego i zniknął. Zdecydowanie za późno, ale wyciągnięta lekcja zostanie na długo. Oby na całe życie.

Wyprawa rowerowa przez polskie wybrzeże
Wyprawa rowerowa przez polskie wybrzeże – momentami było bardzo trudno

Wrzesień

To zdecydowanie jeden z moich ulubionych miesięcy i wyjazdów, które odbyłam w 2019 roku. W sierpniu 2018 roku, będąc na Lofotach poznałam Wandę. Dwa miesiące później, w październiku pojechałyśmy w Bieszczady. I to właśnie wtedy zaczęłyśmy snuć plany o kolejnym wyjeździe w góry. Padło na Słowackie Tatry! W maju zarezerwowałyśmy nocleg w Szczyrbskim Jeziorze, aby we wrześniu ruszyć w Tatry Wysokie. Cały tydzień w górach, który uleczył mnie ze wszystkiego. Cudowna pogoda, niesamowite widoki, bardzo długie, górskie wędrówki i ten spokój – to było to, czego potrzebowałam najbardziej. Zaczęłyśmy od Bystrej Ławki, następnego dnia była narodowa góra Słowaków – Krywań, a kulminacją i zwieńczeniem całego wyjazdu było wejście na Rysy. Wiem, że za rok też pojadę w góry, będą to Tatry i będzie to wrzesień!

Widok z Rysów, Tatry Wysokie
Widok z Rysów, Tatry Wysokie

Październik

Górom nie było końca. Zaczęła się jesień, a to najpiękniejsza pora roku na górskie wędrówki. Ponownie wróciłam do wyjazdów z „moją” 50-osobową ekipą i tym razem padło na Beskid Żywiecki. Wydawać by się mogło, że to nic takiego, że będzie łatwo, lekko i przyjemnie, ale podejście na Pilsko od Schroniska PTTK na Hali Miziowej to jest wyzwanie! Mozolne dreptanie, noga za nogą, wdech i wydech, przyspieszone bicie serca. Co kilka kroków przerwa. Ale gdy już pokonasz własne słabości i wejdziesz na górę – nie pożałujesz. Panorama z Pilska jest niesamowita! A do tego ludzie. Gdy wyjeżdżam sama wiem, że muszę liczyć na siebie i wszystkie moje słabości są do pokonania tylko w mojej głowie. Gdy jadę z kimś, motywujemy się nawzajem, dodajemy wsparcia, otuchy. Doceniam te wyjazdy, w większym gronie, a nawiązane tam znajomości trwają. I oby trwały jak najdłużej!

Beskid Żywiecki zawsze będzie mi się z nimi kojarzył
Beskid Żywiecki zawsze będzie mi się z nimi kojarzył
Cudowny weekend w Beskidzie Żywieckim
Cudowny weekend w Beskidzie Żywieckim

Listopad

Pierwsze skojarzenie, jakie mam co roku z listopadem to szare, ponure i coraz krótsze dni, wiatr, deszcz oraz niesprzyjająca aura. W tym roku miało być inaczej. Chciałam przełamać stereotyp brzydkiego listopada, i tak, jak 4 lata temu poleciałam na słoneczną i ciepłą Teneryfę, tak w tym roku miałam spędzić kilka dni w Hiszpanii. Wahałam się z wyborem miejsca i zakupem biletów do ostatniej chwili, aż tu pewnego dnia na moją skrzynkę mailową wpadło zaproszenie od Czeskiej Centrali Ruchu Turystycznego CzechTourism na odwiedzenie kilku czeskich miast pod koniec listopada. I tak 25 listopada ruszyłam na podbój Ołomuńca, Litomyśla i Brna. Czeskie jedzenie, świąteczne jarmarki oraz klimatyczne miejsca sprawiły, że zapomniałam o szarym i ponurym listopadzie…

Wyjazd do Czech - z widokiem na Pałac w Litomyślu
Wyjazd do Czech – z widokiem na Pałac w Litomyślu

Grudzień

Jednak moje myśli ciągle krążyły wokół Hiszpanii. Chęć odwiedzenia miejsca, w którym będzie ciepło i słonecznie była na tyle silna, że kupiłam bilety do Alicante. Na Costa Blanca miałam okazję już być w styczniu 2018 roku. Tym razem odkryłam nowe miejsca. Alicante, które zawsze kojarzyło mi się z wielkogabarytowymi hotelami, usytuowanymi wzdłuż plaży oraz masą turystów, okazało się miastem, które zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie! Szczególnie odkryta dzielnica Santa Cruz, położona u podnóża Castillo de Santa Barbara. Poza Alicante, odwiedziłam także Elche, Orihuelę oraz Villenę. Kilkudniowy pobyt na słonecznym Costa Blanca naładował mnie, a szare, brzydkie i chłodne dni przestały mieć znaczenie.

Orihuela - miasto, które skradło moje serce
Orihuela – miasto, które skradło moje serce

To był niesamowity rok! Pełen niespodzianek, w którym dobre i złe momenty przeplatały się nawzajem. Każda podróż czegoś uczy, a od każdego spotkanego na naszej drodze człowieka możemy czegoś się dowiedzieć i wyciągnąć lekcje. Myśląc o nowym 2020 roku chciałabym życzyć Czytelnikom bloga przede wszystkim niesamowitych podróży! Wspaniałych widoków, cudownych miejsc, niezapomnianych wrażeń. Planujcie, doświadczajcie, smakujcie i podróżujcie! Cieszcie się z małych rzeczy, ponieważ to one budują szczęśliwe życie.

Absolwentka Turystyki i Rekreacji oraz Dziennikarstwa Internetowego. Zawodowo zajmuję się marketingiem internetowym. Uwielbia podróżować i planować, chociaż pakowanie nie jest jej mocną stroną. Zakochana w Hiszpanii. Jej podróżniczym marzeniem jest Kuba, Patagonia oraz Japonia. Lubi zaszyć się w domowym zaciszu z kubkiem herbaty i książką. W wolnych chwilach aktywnie spędza czas - w butach biegowych lub na rowerze, a zimą na basenie lub łyżwach.

Postaw mi kawę!

Postaw mi kawę

Zarezerwuj nocleg na Booking.com

Booking.com

O mnie

Nazywam się Marta i jestem autorką tego bloga. Miło mi, że tu jesteś :). Kilka słów o mnie… jestem podróżniczką z zamiłowania oraz „turystką” i redaktorką z wykształcenia

Podróże w 2024 roku

  • styczeń Alicante i Marrakesz
  • luty – Ustka
  • marzec Teneryfa i Góry Opawskie
  • kwiecień – Tajlandia
  • maj – szlak rowerowy wzdłuż Odry i Nysy
  • czerwiec – Tatry
  • wrzesień – Czarnogóra

Facebok

Instagram