Moje 23 urodziny. Spotkanie w gronie znajomych i bardzo oryginalny prezent… bilety lotnicze do Katalonii (Hiszpania), wyjazd za kilka dni na długi majowy weekend. To był mój pierwszy wyjazd bez biura podróży. Było tylko kilka dni na znalezienie hostelu, a decyzja została podjęta w ostatniej chwili – rezerwuje tylko pierwszą noc w Gironie, cała reszta zostanie podjęta na miejscu pod wpływem chwili i przewodnika, który podpowie, co warto zwiedzić na Costa Brava.
Lotnisko Ławica w Poznaniu. Błękitne niebo i pełne słońce. Samolot wyleciał punktualnie i o 19 wylądował w Gironie, gdzie przywitało mnie pochmurno niebo i deszcz. Pierwsza myśl: trzeba było zostać w Polsce. Po odbiorze bagażu, udałam się do informacji turystycznej. Miła pani poinformowała, jak dostać się do Girony oraz dała niezbędne mapy.
Girona jest miastem średniowiecznym, położonym w północno-wschodniej Hiszpanii, około 100 km od Barcelony. Zaskoczenie spotkało mnie przed terminalem lotniska, gdzie cały samolot, którym leciałam ustawił się w kolejce do autokarów jadących do Barcelony. Poza mną i jednym rodowitym Katalończykiem nie było nikogo, kto zmierzałby w stronę Girony.
Około 30 minutowa podróż autokarem i moim oczom ukazała się katedra Santa Maria położona na wzgórzu – jestem na miejscu. Hostel nie zachwycał, ale schody, które trzeba było pokonać, żeby dostać się do pokoju były zdumiewające.
Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca, wdzierające się nieśmiało do pokoju. Poczułam, że naprawdę jestem w Hiszpanii. Zwiedzanie rozpoczęłam od spaceru wśród wąskich uliczek miasteczka, którymi doszłam do jednego z mostów łączącego dwa brzegi przepływającej przez miasto rzeki Riu Onyar.
Katedra położona na wzgórzu była budowana od XIV wieku do czasów współczesnych i jest jedną z najpiękniejszych w całej Hiszpanii. Wewnątrz, wokół krużganków jest 30 bocznych kaplic. Jednym z największych skarbów katedry, godnym uwagi jest gobelin z XII wieku.