Następnego dnia z samego rana postanowiłam nie tracić czasu i około godziny 10 wybrałam się autobusem nr 2 do Arrecife. W planie stamtąd chciałam pojechać na północ wyspy do Mirador del Rio, skąd rozpościera się piękny widok na całą wyspę.
Niestety dworzec główny w Arrecife był w trakcie remontu i nie udało mi się znaleźć odpowiedniego punktu z informacją. Jedynie kierowca jednego z autobusów (który rozumiał i mówił po angielsku) poinformował mnie, że żaden autobus nie dojeżdża do samego Mirador del Rio ani nawet do Ye (miejscowość położona 3-4 km od Mirador). Najdalej na północ dojechałabym do miejscowości Marquez, a stamtąd musiałabym wziąć taksówkę.
W związku z tym nastąpiła szybka zmiana planów :). Podjęłam decyzję, że ten dzień poświęcę na zwiedzanie stolicy Lanzarote. Zaczęłam od spaceru wzdłuż plaży. Playa de Reducto – największa i położona w samym centrum plaża jest niezwykle czysta i jednocześnie rzadko uczęszczana. Deptakiem, który rozciąga się tuż przy plaży można dojść do oddalonego o 10 kilometrów Puerto del Carmen.
Idąc wzdłuż deptaku minęłam niewielki Parque Islas Canarias oraz jedyny na Lanzarote wieżowiec, czyli Grand Hotel, liczący czternaście pięter.
Pomimo, że hotel nie jest zabytkiem, tylko nowoczesnym budynkiem to warto wejść do środka i wjechać na ostatnie piętro skąd można podziwiać całą wyspę. Po odwiedzeniu hotelu wybrałam się na Islote de Fermina, czyli Wyspę Miłości otoczoną rafą koralową. Idąc dalej wybrzeżem można dojść do Puente de las Bolas, prowadzącego do Castillo de San Gabriel, czyli twierdzy położonej na niewielkiej wysepce, do której wejście jest bezpłatne.
Następnie postanowiłam wybrać się uliczkami w głąb miasta. Warto przespacerować się Calle Leon y Castillo, głównym handlowym deptakiem Arrecife, przy którym znajduje się wiele zabytkowych kamienic z XVIII wieku, sklepów oraz restauracji :). W jednej z nich postanowiłam odpocząć, zjeść tapas (koszt wahał się od 2,90 do 7 euro) oraz wypić orzeźwiający, świeżo wyciskany sok.
Na tym zakończył się mój spacer po Arrecife. Wąskimi uliczkami skierowałam się w stronę dworca autobusowego, skąd wróciłam do Puerto del Carmen.
Z ciekawostek… nazwa stolicy wyspy pochodzi od wynurzających się tu i ówdzie kawałków rafy koralowej (arrefice), która niegdyś chroniła mieszkańców wyspy przed napadami piratów. Miasto zaczęło się rozwijać dopiero w XIX wieku, kiedy handel karminem rozwinął się na dużą skalę.
Trzeciego, ostatniego dnia mojego pobytu na wyspie wybrałam się na wycieczkę z lokalnym biurem podróży, podczas której odwiedziłam park narodowy Timanfaya, Jameos del Aqua, El Golfo oraz Mirador del Rio.
Jak Wam się podoba Arrecife? Wybierzecie się tam kiedyś? A może już byliście i macie inne doświadczenia? Czekam na Wasze komentarze.
Sprawdź także inne wpisy z Lanzarote