Autor książki „Zjadłem Marco Polo” zabiera nas w podróż do czterech krajów Azji Centralnej – Kirgistanu, Tadżykistanu, Afganistanu oraz Chin. Podróż przez bezdroża i pustkowia będzie niezwykła, ponieważ są to dzikie tereny, nieznane większości podróżników, którzy przemierzają wyznaczone i opisane w przewodnikach trasy.
We wstępnie Krzysztof Samborski, podaje definicję oraz pokazuje różnice między podróżnikiem a turystą. Bardzo mi się spodobała, dlatego z chęcią przytoczę fragment książki: „(…) w naszej rzeczywistości nie ma miejsca dla podróżników, zostało tylko miejsce dla turystów. Podróżnika przyjmuje się pod swój dach z wielu powodów: z ciekawości, z gościnności, z życzliwości; turystę tylko z jednego: ze względu na jego pieniądze. Turysta zwiedza świat z przewodnikiem w ręce i w przewodniku szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania: jak tam dotrzeć? Co zobaczyć? Podróż jest trudniejsza i bardziej nieprzewidywalna niż zwiedzanie. Jest chodzeniem po ścieżkach w poszukiwaniu własnej drogi. Nie czuję się podróżnikiem, ale nie jestem też turystą. Jestem typem szwendacza-obserwatora, którego zachwyca świat Azji Środkowej”.
Azja Centralna jest celem i miłością Krzysztofa od ponad 20 lat. Dziennikarz i podróżnik postanowił zmienić swoje dotychczasowe życie i od paru lat organizuje wyjazdy motocyklowe do Afganistanu, Tadżykistanu, Kirgistanu oraz Chin. Jednak uczestnicy wypraw nie wybierają utartych szlaków, ale często podróżują poza nimi, aby poznać i zobaczyć prawdziwe oblicze azjatyckiego stepu.
Razem z autorem przemierzamy cztery państwa, odwiedzamy miejscowych gospodarzy i mieszkańców jurt, którzy częstują nas kumysem i ajranem, poznajemy życie bez dostępu do elektryczności, z dala od zgiełku dużych miast. Tu czas płynie wolniej, można się zatrzymać i rozpocząć wędrówkę dla siebie: przez życie, aby odnaleźć swoje prawdziwe „ja”, zrozumieć, co jest najważniejsze i przywrócić rzeczom właściwe znaczenie.
Mnie ta podróż zachwyciła i urzekła. Jako samotny podróżnik nie zdecydowałabym się na taką wyprawę, ale w większym gronie chętnie odwiedziłabym Kirgistan lub Tadżykistan. Powodem jest przede wszystkim brak cywilizacji poza głównymi ośrodkami miejskimi oraz natura i wszechobecne góry. Czytelnik książki „Zjadłem Marco Polo” ma możliwość obejrzenia niesamowitych zdjęć, które zapierają dech w piersiach. Pustkowia, góry, mapy, ale także mieszkańcy najczęściej przewijają się na dołączonych fotografiach.
Czy warto przeczytać książkę? Zdecydowanie tak! Nie tylko dlatego, że to kolejna ciekawa książka podróżnicza (mimo, że tak jest :)), to przede wszystkim dlatego, że autor ma inny, niż spotykamy przeze mnie dotychczas, punkt widzenia. Historie, które przedstawia są tak odległe, że czasami wręcz trudne do uwierzenia. A może dlatego tak jest, ponieważ trudno mi uwierzyć w fakt, że świat taki, jak w tej książce jeszcze gdzieś istnieje?