Gdy po raz pierwszy w tym roku wybrałam się w wyprawy rowerową na Bornholm, miałam przekonanie, że wszystkie trasy rowerowe będą tak dobrze przygotowane. Oznaczone, utwardzone, bez przeszkód i większych trudności, zaplanowane i wykonane tak, aby ułatwić życie rowerzystom. Czy taki jest polski odcinek Międzynarodowej Trasy Rowerowej EuroVelo? W poniższym wpisie pierwsza część mojej wyprawy rowerem ze Świnoujścia na Hel.
Przeczytaj także: Wyprawa rowerowa – jak się do niej przygotować i co warto ze sobą zabrać
Cała wyprawa rowerowa została podzielona na 7 dni, w czasie których udało mi się przejechać 576 km i odwiedzić 13 latarni morskich położonych wzdłuż trasy, na wybrzeżu Morza Bałtyckiego. Mimo że tendencja w ilości przejechanych kilometrów miała być malejąca, to bywały dni, w czasie których ilość kilometrów rosła, czego powodem były zmiany tras z racji ich złego stanu. Niestety trudno porównać jakość polskich ścieżek rowerowych nad Bałtykiem do tras rowerowych na Bornholmie. A oto jak przebiegała moja podróż…

Świnoujście – Międzyzdroje – Trzęsacz – Niechorze
Start wyprawy rowerowej zaplanowany był w Świnoujściu. Nie bez powodu! W Polsce wiatr wieje z reguły z zachodu na wschód, dlatego jeśli planujesz przejechanie tej trasy, wybierz ten kierunek, aby uniknąć jazdy pod wiatr, która bywa nie tylko uciążliwa, ale także męcząca.
Do Świnoujście dojechałam dzień wcześniej, w piątek 9 sierpnia około godziny 22:30, pociągiem z Poznania. Następnego dnia, z samego rana wyruszyłam na szlak. Pierwszym przystankiem była latarnia morska w Świnoujściu, położona tuż obok Fortu Gerharda. Jest to najwyższa latarnia morska w Polsce, a na jej szczyt prowadzi 308 schodów. Tutaj znajdziesz wpis: Szlakiem polskich latarni morskich

Z latarni morskiej do wjazdu na trasę rowerową R-10 jest niedaleko. Szlak ze Świnoujścia do Międzyzdrojów biegnie przez las. W kilku miejscach musimy liczyć się z piachem, który utrudnia jazdę na rowerze, szczególnie z sakwami, które są sporym obciążeniem. Na trasie znajduje się Podziemne Miasto, które warto odwiedzić (jeśli dysponujesz czasem). U mnie czasu zabrakło, ponieważ spod latarni wyruszyłam ok. 11:00, a trasa tego dnia zakładała przejechanie ok. 70 km. Sam odcinek przez las to około 10 km.

Przejazd przez Międzyzdroje nie należał do łatwych i przyjemnych. Szczyt sezonu turystycznego sprawia, że w takich nadmorskich, turystycznych miejscowościach lepiej zsiąść z roweru i poprowadzić go promenadą niż przeciskać się pomiędzy spacerowiczami. Z Międzyzdrojów zdecydowałam się ruszyć dalej drogą krajową nr 102 w kierunku Wisełki. Powodem było odwiedzenie latarni morskiej w Kikucie. Szlak rowerowy znacznie od niej odbiegał, a już wcześniej czytałam, że trudno będzie ją znaleźć. Dlatego chcąc zaoszczędzić nieco czasu, pojechałam asfaltem. Droga była męcząca, ponieważ na tym odcinku było sporo górek do pokonania.
Aby dojechać do latarni morskiej Kikut należy w miejscowości Wisełka skręcić z drogi numer 102, w ulicę Leśną (w lewo przed sklepem spożywczym). Dalej dojechać do mostku i skręcić w prawo, w drogę leśną. Trzymaj się pieszego szlaku czerwonego. Droga wiedzie przez las, około 3 kilometry. UWAGA! Ostatni odcinek jest mocno stromy – rodziny z wózkami czy rowerzyści mogą mieć problem, ale jest miejsce, gdzie można zostawić rower czy wózek i wejść pod górę bez dodatkowego obciążenia.

Dalej, nadal tę samą drogą numer 102, przez Międzywodzie do Dziwnowa i Dziwnówka, przez Łukęcin, Pobierowo do Trzęsacza. Miasteczko okazało się idealnym przystankiem na obiad, ale był to obowiązkowy punkt postoju z racji znajdujących się tutaj ruin kościoła.

Ostatni odcinek pierwszego dnia wyprawy rowerowej to trasa licząca niecałe 7 km z Trzęsacza do Niechorza. Łączny dystans tego dnia wyniósł 81 km.

Niechorze – Trzebiatów – Kołobrzeg – Gąski
Drugi dzień wyprawy rowerowej rozpoczęłam od odwiedzenia latarni morskiej w Niechorzu. Ta latarnia stała się moim numerem 1 w rankingu wszystkich odwiedzonych latarni. Ma wysokość 45 metrów, zbudowana została z czerwonej cegły i wzniesiona na wysokim klifie. Dodatkowym zabezpieczeniem przed uszkodzeniami fal morskich jest betonowa opaska o długości 500 metrów.

Z Niechorza zdecydowałam się kontynuować trasę drogą krajową numer 102. Wszystko przez bolące kolano i obciążeniem na bagażniku oraz niepewny teren nadmorskiej trasy. Jednak asfalt dawał możliwość rozwinięcia prędkości, której nie byłam w stanie osiągnąć w terenie leśnym. Dzisiejszy odcinek był długi, a ryzyko dojechania późnym wieczorem do Gąsek – bardzo duże. Kolejnym atutem jazdy tą trasą była możliwość odwiedzenie Trzebiatowa, które okazało się bardzo ciekawym miastem.
Trzebiatów to miasto z zachowanym, czytelnie rozplanowanym, średniowiecznym układem w obrębie częściowo zachowanych murów obronnych. Zobaczyć w nim można gotycką farę, klasycystyczny pałac, charakterystyczny ratusz na rynku oraz zabytkowe, odnowione kamienice.

Kolejnym celem w wyprawie był Kołobrzeg i odwiedzenie tamtejszej latarni morskiej. Opuściłam drogę numer 102 i skierowałam się boczne drogi, które przez Gorzysław, Bieczyno, Nowy i Stary Borek poprowadziły mnie do Kołobrzegu. Trasa asfaltowa, raczej płaska, bez większych przeszkód czy trudności. Do Kołobrzegu dotarłam w godzinach wczesnopopołudniowych, więc po odwiedzeniu latarni morskiej, zrobiłam tutaj dłuższy postój na obiad.

Z Kołobrzegu do Gąsek jest 25 km. Trasa rowerowa bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, ponieważ biegła wzdłuż morza, tuż przy wybrzeżu. Droga była raczej asfaltowa, wydzielony pas dla rowerzystów oraz dla pieszych, a po drodze szerokie, drewniane kładki na wysokości ostoi ptactwa. Najgorszy odcinek był w Ustroniu Morskim – ilość spacerujących turystów, wchodzących na ścieżkę rowerową i nie zauważających rowerzystów była przytłaczająca. Łączny dystans tego dnia wyniósł 85 km.


Gąski – Osieki – Darłowo – Jarosławiec
Trzeci dzień wyprawy rowerowej rozpoczęłam od odwiedzenia latarni morskiej w Gąskach. Latarnia została wybudowana w 1878 roku. Wieża ma okrągły kształt, a jej wysokość wynosi 49,8 metra. Więcej o szlaku latarni morskich przeczytasz w osobnym wpisie.

Ruszyłam w dzisiejszą trasę. Trasa prowadziła brzegiem morza, przez najbardziej turystyczne i zatłoczone miejscowości. Pierwszym przystankiem było Sarbinowo i przejazd przez centrum miasta. Ilość spacerowiczów oraz ruch na drodze był bardzo duży, że szybko uciekłam do Chłopów i dalej do Mielna, w którym zrobiłam krótki postój nad jeziorem Jamno.

Trasa prowadziła wzdłuż jeziora aż do Łazów, w których skręciłam do małej miejscowości Osieki. Była to bardzo dobra decyzja, ponieważ za Łazami droga się kończy i nie ma przejazdu z powodu bliskości kolejnego jeziora – Bukowo. Jednak nie tylko dlatego. Okazało się, że w Osiekach znajduje się kościół, który leży na Starosianowskim Szlaku Turystycznym. Szlak obejmuje 13 kościół, położonych na północ, wschód oraz południowy-wschód od miejscowości Sianów.

Ze wsi Osieki należy kierować się na Rzepkowo i dalej drogą numer 203 do Iwięcina, w którym także zobaczyć można kościół z XIV wieku. Trzymając się dalej tej drogi przejedziemy przez miejscowości Bukowo Morskie, Dąbki, Bobolin, Żukowo Morskie i wjedziemy do Darłowa. A tak wyglądała ta trasa ze ścieżką rowerową:

Przejazd przez Darłowo nie był trudny, ponieważ w większości znajduje się tutaj ścieżka rowerowa. Moim celem w tym miejscu było dojechanie do latarni morskiej w Darłówku, której znalezienie było wyzwaniem i nie obeszło się bez zapytania miejscowych o trasę. Na szczęściu udało się znaleźć latarnię i zobaczyć ją w całej swojej okazałości:

Z Darłówka do Jarosławca prowadzi ścieżka rowerowa, biegnąca pomiędzy morzem a jeziorem Kopań. Odległość do miejscowości Wicie wynosi około 10 km. Z Wić do punktu docelowego było tylko 6 km. To ostatnie odcinek dzisiejszego dnia, a łączny dystans wyniósł prawie 90 km. To był najdłuższy dzień w czasie całego wyjazdu, ale na szczęście nie najgorszy. Ten dopiero przede mną.

Jarosławiec – Łącko – Ustka – Rowy
Czwarty dzień wyprawy rowerowej tradycyjnie już rozpoczęłam od odwiedzenia latarni morskiej – tym razem w Jarosławcu. Zdecydowałam się na bardzo wczesny spacer po miasteczku, ponieważ chciałam uniknąć tłumów turystów, którzy jeszcze smacznie spali. Latarnia morska znajduje się w samym centrum Jarosławca, bardzo blisko głównego deptaka. Ma wysokość 33 metrów, a jej otwarcie nastąpiło w 1838 roku.

Korzystając z uroków poranka postanowiłam przejść się jeszcze na plażę i poszukać słońca, które ukrywało się od rana za chmurami. Tak wygląda plaża w Jarosławcu o poranku:

Dzisiejsza trasa nie zapowiadała się na długą, a myśl, że następny dzień będzie wolnym od pedałowania – dodawała skrzydeł. Z mapy wynikało, że teren pomiędzy morzem a jeziorem Wicko jest nieprzejezdny, dlatego od razu zdecydowałam się objechać jezioro od strony południowej. Nie wiem czy była to słuszna decyzja, niemniej jednak do miejscowości Łącko prowadziła ścieżka rowerowa, dzięki czemu pierwszy odcinek zapowiadał się na lekki, łatwy i przyjemny. Przy okazji udało mi się odwiedzić kolejny, bardzo ciekawy kościół na trasie:

Kolejne, mijane po drodze miejscowości to Korlino, Królewo, Złakowo aż dotarłam do Zaleskie, gdzie wjechałam na drogę krajową numer 203, którą już wcześniej miałam okazję też jechać. Dużym błędem było trzymanie się tej drogi na trasie Zaleskie – Ustka, ponieważ trasa praktycznie na całym odcinku (ok. 10 kilometrów) jest w remoncie. Wprowadzono ruch wahadłowy, o którym decydują tymczasowe światła. Jednak biorąc pod uwagę perspektywę kilku miesięcy – będzie tędy prowadziła szeroka i ładna ścieżka rowerowa.
Wjazd do Ustki nie był skomplikowany. Trasa była mi znana z racji faktu, że mieszkałam w tej części Ustki dwa tygodnie wcześniej, kiedy odwiedziłam miasto w weekend. Dojazd do kładki zbiegł się idealnie z godziną 14:00, kiedy to kładka przesunęła się na drugą stronę rzeki Słupia i pozwoliła na dostanie się na drugą stronę miasta. Obowiązkowym punktem było odwiedzenie latarni morskiej w Ustce oraz zatrzymanie się na obiad.

Po ponad godzinnym odpoczynku, czas ruszyć w dalszą drogę. Z Ustki do Rowów jest około 20 km rowerem, co oznaczało niecałe 2 godziny spokojnej jazdy rowerem. Jednak nie było tak różowo, jak myślałam. Początkowa trasa super – ścieżka rowerowa przez las w Ustce. Później zaczęły się schody – brak oznakowań, pełno piachu na trasie aż dojechałam do miejsca, w którym skończyła się droga i był tylko szlak pieszy, który prowadził na bardzo stromą górkę.


Należało zupełnie zmienić kierunek i dojechać do miejscowości Przewłoka, skąd dalej przez Wytowno, Machowinko, Objazda i Dębinę można bez większych problemów i utrudnień dostać się do Rowów. Dystans dzisiejszego odcinka wyniósł 54 km. O godzinie 17:30 byłam już na campingu w Rowach i rozkładałam namiot…
Przeczytaj także: Drugą część wyprawy rowerowej ze Świnoujścia na Hel