Tym razem ruszam na podbój Włoch! Na wyjazd do Toskanii skusiły mnie tanie bilety lotnicze liniami Ryanair oraz chęć zobaczenia krzywej wieży w Pizie :). Ale nie tylko. Toskania to skąpana w słońcu, włoska kraina pełna winnic i kwiatów. A przynajmniej tak mi się wydawało… Niestety, Kraków pożegnał mnie bezchmurnym niebem i pięknym słońcem, a Piza przywitała pochmurną pogodą.
Trzeba przyznać, że wyjazd do Toskanii był krótki, ale bardzo intensywny. Do Pizy przyleciałam 3 kwietnia 2010 roku wieczorem. Dojazd z lotniska do Pizy jest bardzo prosty i szybki – pociągiem TrenItalia, który jedzie 5 minut, a podróż kosztuje 1,4 euro.
Sprawdź, gdzie szukać tanich hoteli >>
Następnego dnia, po typowo włoskim, bardzo słodkim śniadaniu rozpoczęłam zwiedzanie miasta. Spacer po Pizie przebiegał wąskimi, opustoszałymi uliczkami miasta oraz wzdłuż rzeki Arno. Była to niedziela Wielkanocna, dlatego większość sklepów, restauracji innych punktów usługowo-handlowych była nieczynna.
Uf, w końcu dotarłam! Po godzinnym spacerze moim oczom ukazała się krzywa wieża oraz Campo dei Miracoli, czyli Pole Cudów, na którym poza wieżą znajduję się katedra, baptysterium oraz cmentarz. Katedra, budowana na planie krzyża łacińskiego, powstała w latach 1063-1118, po pożarze w 1595 roku ponownie odbudowana w 1604 roku. Imponujące wrażenie robi fasada, która została podzielona na pięć kondygnacji galerii arkadowych z 54 marmurowymi kolumnami.
Baptysterium, czyli kolista budowla z białego marmuru, wzorowana na bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie, została zaprojektowana przez Diotisalviego, a jej budowę rozpoczęto w 1152 roku.
Jednak symbolem nie tylko Campo dei Miracolli, ale i całej Pizy jest krzyża wieża, zwana kampanilą. Budowę 55-metrowej dzwonnicy rozpoczęto w 1173 roku. Przy wznoszeniu czwartej kondygnacji przerwano pracę, ponieważ konstrukcja, stojąca na niestabilnym, piaszczystym gruncie, zaczęła się niebezpiecznie przechylać. Dopiero w latach 90. XX wieku rozpoczęto prace, mające na celu ustabilizowanie dzwonnicy, dzięki którym udało się zmniejszyć odchylenie od pionu o 40 cm.
Można by przypuszczać, że ten dzień skończy się dalszym zwiedzaniem Pizy. Jednak chęć zobaczenia toskańskiego słońca zaprowadziła mnie na dworzec kolejowy (Pisa Centrale), skąd wyruszyłam do największego miasta portowego tej włoskiem krainy – Livorno. Pociąg TrenItalia jechał całe 15 minut i kosztował 2,3 euro. Niestety w Livorno także nie ujrzałam słońca, ale za to moim oczom ukazał się port.
Pomimo, że była to godzina włoskiej sjesty i komunikacja miejska zawiodła, to udało mi się trafić na wyśmienitą rybę w tym toskańskim porcie. Po krótkiej, ale i zaskakującej wycieczce wróciłam do Pizy.